Podróż do najbliższego "ostatku zieleni". Wiosenny powiew okazał się złudny. Na jedną niewinną brzózkę przypadał :
- zestaw pokiereszowanych błotników,
- 15 niezidentyfikowanych, chemicznie przetworzonych artefaktów z miazgi drzewnej,
- czyjaś stara łazienka,
- oldschoolowa elektronika z XX wieku, pechowo doszczętnie zwęglona;
- oraz 30 różnokształtnych, dokładnie wypróżnionych flakonów po magicznych trunkach.
Jakim trzeba być szaleńcem by wciąż znajdować w tym miejscu otuchę i inspirację?
Popełnione szkicorysunki zbudują klimat przyszłych stron Karawany.
PS. Udało mi się zrobić zdjęcie rodem z katalogu national geographic. Kompozycja z butem, szalikiem i psem dingo. tak